Branża automotive to aktualnie jedna z wiodących gałęzi europejskiego przemysłu. Z Niemiec do Polski rokrocznie importowany jest ogrom artykułów nie tylko stanowiących podzespoły i części zamienne do samochodów. Import z Niemiec to też fotele, zagłówki, foteliki dla dzieci, deski rozdzielcze, a także innowacyjne zderzaki. Importem tych artykułów zajmują się polskie firmy, ale też niemieckie, które maja w Polsce swoje zakłady produkcyjne, a jedynie zlecają firmie spedycyjnej transport z Niemiec do Polski.
Jeśli chodzi o żywność, to w zasadzie jesteśmy samowystarczalni. Transport towarów żywnościowych z Niemiec obejmuje głównie słodycze, w mniejszym stopniu kawy i herbaty. Brak tych towarów nie będzie spędzał nam snu z powiek.
Produkty chemiczne, czyli popularna „chemia niemiecka” cieszą się w Polsce dużym zainteresowaniem i zbierają same dobre opnie. Jednak trudno uznać ciężarowy transport z Niemiec produktów chemicznych z Niemiec za dominujący. Podobnie jest z tekstyliami, lubimy je za dobrą jakość, ale trudno im konkurować udziałem w imporcie z samochodami i maszynami ciężkimi.
Import z Niemiec – co zmienił koronawirus
Koronawirus zmienił przede wszystkim profil naszych potrzeb. Już nie towary luksusowe, ale te pierwszej potrzeby stanęły na pierwszym miejscu. Mniej myślimy o kupnie nowego auta, więcej o zapasie środków czystości, stąd i proporcje w imporcie towarów z Niemiec powoli ulegają zmianie.
Recesja w Niemczech powoduje, że i wartość importu maleje. Niemcy nie produkują obecnie tylu towarów, żeby chętnie wysyłać nadwyżki za granicę. Mimo to na razie jeszcze możemy spać spokojnie, Niemieckie magazyny są pełne. Jednak można się spodziewać, że w dłuższym czasie import z Niemiec znacząco wyhamuje, szczególnie w branży przemysłowej i automotive.
Co dalej?
Tego tak na dobrą sprawę nikt dziś nie może powiedzieć. Sytuacja jest bardzo dynamiczna i zmienia się niemal z dnia na dzień. Dużo zależy od tego, jak głęboka recesja dotknie oba kraje – Polskę i Niemcy, czy nas będzie stać na kupowanie od zachodnich sąsiadów i czy oni będą mieli co nam sprzedawać.
Ekonomiści mówią o wyhamowaniu importu i eksportu oraz o zmianie zapotrzebowań u odbiorcy końcowego. Jednak nie można tego traktować w kategorii pewników. Może się bowiem okazać i tak, że koronawirus zniknie tak samo nagle, jak się pojawił (co prawda, jest to mało prawdopodobne, ale i takiego scenariusza nie można wykluczyć), gospodarki obu państw szybko staną na nogi. W wersji mniej optymistycznej spadek importu maszyn i podzespołów przełoży się na wzrost bezrobocia w Polsce. Ale to akurat wersja, o której myśleć nie chcemy.